Nóż iskrzył milionem barw. Światło odbijało się od niego. Lśnił jak słońce. Patrzyłam oszołomiona. Alec, którego tak dobrze znam chce mnie zabić. Chciałam krzyczeć, płakać. Moje uczucia były jak wiatr. Zmienne i gwałtowne.
Przyłożyła nóż do mojej szyi. Spojrzał na mnie z tęsknotą.
-Nie musisz mnie oszukiwać Sky.- pamiętał.- Może nie pamiętasz, ale byliśmy wspaniałą parą. - uśmiechnął się.- Pewnego dnia Hoyt zjawił się w szkoły.- nigdy nie nazwał go Nath. to zawsze musiał być Hoyt.- Zerwałaś ze mną. Na początku myślałem, że chcesz ode mnie odpocząć. Ale kiedy poszliśmy do kawiarni. Przy stole obok siedział Hoyt. Widziałem jak patrzyłaś na mnie i na Hoyt'a. Zakochałaś się w dwóch chłopakach naraz. Oczywiście przegrałem, a jak?- W jego oczach siedziała śmierć, która chciała mnie zabić.- Tydzień później poszedłem do Hoyt'a, żebyśmy sobie parę rzeczy wyjaśnili. Jego matka powiedziała, że siedzi na dachu. Siedziałaś z nim i do tego się całowaliście. Nie widzieliście mnie, ale ja was tak. Złamałaś mnie, Sky. Cieszysz się?
Leżałam w otwartą buzią. Wreszcie oprzytomniałam. Zdradziłam Nath'a. Chciałam płakać. Co ja zrobiłam? Chciałam coś powiedzieć, ale poczułam ciepłą ciecz na szyi. Krew. Zamknęłam oczy. Pamiętałam jedną rzecz o Alec'u. On nigdy nie przegrywa. Jako dzieci i nastolatki biliśmy się. On zawsze był silniejszy. Jeśli zacznę z nim walczyć, przegram. Chyba, że...
Zaczęłam się szarpać, ale nóż był milimetr głębiej. Przestałam. Łzy napłynęły mi do oczu. Pamiętaj, mówiłam sobie. Raz a dobrze.
Uśmiech pojawił się na jego twarzy, ale nie potrwa długo.
Wyrwałam rękę z jego uścisku i walnęłam go w twarz. Poleciał aż do drzwi. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążył zareagować. Powolnym krokiem podeszłam do niego. Na mojej twarzy nie było współczucia, tylko gniew. Jednym susem podniósł się. Ja nie wymiękam. Z rykiem popędził w moją stronę. W ręku miał nóż. Wyminęłam go i walnęłam go w bok. Nawet nie drgnął. Nóż trzymał pewniej. Przełknęłam ślinę. Poczułam jeszcze więcej krwi na szyi. Rzuciłam się na niego. Głową walnęłam w jego brzuch. Walnął mnie kolanem w pierś. Odskoczyłam na bok. Z całej siły przywalił mi w twarz pięścią. Otarłam ręką nos. Była cała we krwi. Moja ręka poleciała do góry. Alec wystrzelił do tyłu i wpadł na regał, który załamał się pod wpływem uderzenia. Wyglądał na nieprzytomnego. Ale pozory mylą.
Stanęłam nad nim. Kucnęłam. Przypomniała mi się noc w jego warsztacie. Ale teraz już nic do niego nie czuję. Delikatnie dotknęłam jego policzka. Chwycił mnie za nadgarstek, a drugą ręką dźgnął mnie w piszczel. Wstałam. Krew zrobiła już ślad na moich dżinsach. Spojrzałam na niego. Na jego brzuchu była krew i wystający kawałek szkła wielkości mojej ręki, a pewnie miał jeszcze trochę go w środku. Czułam jak żółć podchodzi mi do gardła. Niestety nie czułam współczucia. Uśmiechnął się.
-Ale ja nigdy nie przestałem ciebie kochać.- powiedział. Z ust zaczęła lecieć mu krew.
Odwróciłam się. Chciałam wymiotować. Noga bolała mnie jak ogień. Stanęłam na skraju salony i spojrzałam na niego.
-Żałuję, że wtedy powiedziałam tak.- odpowiedziałam.
Gdybym nie zgodziła się zostać jego dziewczyną. Gdybym nie zgubiła Nath'a. Gdybym miała odwagę powiedzieć "nie".
Teraz świat musi oglądać słońce bez niego.
Chciałam wybiec, ale noga mi nie pozwala. Powoli szłam do drzwi. Przy nich stała szafka. Kluczyki. Wzięłam je i wyszłam zatrzaskując drzwi. Kiedy zeszłam z ganku zaczęłam płakać. Alec był moim przyjacielem i pozwoliłam mu umrzeć.
Deszcz nadal padał. Wiatr zawył. Czułam jak opuszczała mnie energia. Weszłam do samochodu. Miał niezłego jeepa. Położyłam ręce na kierownicy. Wyznacz cel, mówił cichy głosik w mojej głowie..
-Cel.- burknęłam. To najmniejsze moje zmartwienie. Trzeba znaleźć jakieś schronienie i zostaje jeszcze kwestia nogi.
Chciałam wybiec, ale noga mi nie pozwala. Powoli szłam do drzwi. Przy nich stała szafka. Kluczyki. Wzięłam je i wyszłam zatrzaskując drzwi. Kiedy zeszłam z ganku zaczęłam płakać. Alec był moim przyjacielem i pozwoliłam mu umrzeć.
Deszcz nadal padał. Wiatr zawył. Czułam jak opuszczała mnie energia. Weszłam do samochodu. Miał niezłego jeepa. Położyłam ręce na kierownicy. Wyznacz cel, mówił cichy głosik w mojej głowie..
-Cel.- burknęłam. To najmniejsze moje zmartwienie. Trzeba znaleźć jakieś schronienie i zostaje jeszcze kwestia nogi.
***
Siedziałam w samochodzie. Deszcz lał jak nigdy. Obserwowałam jak jakiś facet tankował samochód. Właśnie. Paliwo się skończyło.
Co prawda jeździłam tylko cztery godziny, ale trzy zajęło mi wyjechanie z lasu, a pozostała godzina na znalezienie stacji benzynowej. Do puki silnik nie zgasł siedziałam przu grzejniku. Teraz to nawet niedźwiedź by zmarzł. Bluzę miałam owiniętą na nodze. Każdy może wejść i zobaczyć kim jestem. Cała ręka w piórach wzbudzi czyjeś zaniepokojonie i wezwie gliny. Ale narazie się nie przejmowałam. Leżałam i udawałam martwą.
Byłam na stacji benzymowej w lesie. Alec mieszkał tak, że trzeba jechać dosłownie przez las, żeby wjechać na ulicę. Oprócz leżącego na ławce starca, kasjerki w sklepie i faceta tankującego samochód nie było nikogo. Co jakiś czas sarna przebiegnie w oddali. Radio na stacji leciało na maxma, że nawet ja słyszałam.
Zaburczał mi brzuch. Ile nie jadłam? Dziesięć godzin? Spojrzałam na zegarek. Pięć po pierwszej w nocy. Dlatego tu tak mało ludzi.
Podniosłam się w tylnego siedzenia i usadowiłam się za kierownicą. Zajrzałam do schowka w drzwiach. Tylko mapy i płyty U2. W drugim była puszka po coli i torebka foliowa. W schowku przy siedzeniu pasażera było dwadzieścia dolców, które miały mi dać kilka bułek i dietetyczną butelkę coli.
Na brzegu jednego z banknotów był kawałek jesno różowej szminki. Dałam mu pieniądze na obiad. Pocałowałam pieniądze. To brzmi dziwnie. Teraz kurtka.
Zwykle trzymał ją za fotelem, albo na tylnym siedzeniu. Spojrzałam na tylne siedzenie. A więc to była moja poduszka.Wzięłam kurtkę i nałożyłam na siebie. Pachniała gumą balonową i potem. To nie kurtka Alec'a. Tylko Nath'a. Alec pachniał spaghetti, a nie gumą balonową jak Nath. Skąd on ją miał?
Nie myśląc więcej o tym wyszłam z samochodu o biegiem weszłam do sklepu. Dopiero teraz dobiegł mnie dźwięk Little Talks. Kasjerka bawiła się w perkusistę mentos'ami.
Podeszłam do działu w pieczywem. Zapakowałam kilka bułek, wzięłam colę i podeszłam do lady. Z przyzwyczajenia położyłam prawą rękę na ladzie. Od razu schowałam ją do kieszeni.
- Nie musisz się ukrywać. -powiedziała kasjerka.
Spojrzałam na nią. Pokazała prawą rękę. Spod rękawa wystawały małe koliberskie piórka.
- Ja też jestem Fear'em.- uśmiechnęła się, ale od razu spowarzniała. -Zaraz przyniosę ci apteczkę. Kulejesz moja droga.-powiedziała jak szła na zaplecze.
To prawda. Kulałam. Spryciara. Przyszła chwilę później.
-Choć tutaj.
Podeszłam za ladę. Było tam małe krzesło. Usiadłam na nim. Dziewczyna wzięła sobie krzesło i mi na podparcie nogi. Odwiązała bluzę, która była już przesiąknięta krwią i wyrzuciła ją do śmieci.
- Jestem Lea.- powiedziała. -Chciałam do ciebie wyjść, ale się powstrzymałam. Siedziałaś w samochodzie ponad dwie godziny z czego pół z zapalonym silnikiem.
Uśmiechnęłam się.
- Sky.- odpowiedziałam. -A ty bawiłaś się w perkusistę mentos'ami.
Zaśmiałyśmy się. Wbiła igłę w moją skórę. Stłumiłam krzyk. Zaczęła zszywać rane. Kiedy skończyła założyła mi opatrunek. Pomogła mi stanąć. Lea była po czterdziestce, ale polubiłam ją.
- To mój telefon.- wcisnęła mi wizytówkę do ręki. -Zatankuj. Weź jedzenie i uciekaj.
Spojrzałam na swoją dłoń. Otworzyłam usta, ale Lea odezwała się pierwsza.
- Jesteś ściagana.-powiedziała. -Daję ci to, ponieważ powinniśmy sobie pomagać. Mojego syna zabili, ponieważ umiał kontrolować energię elektryczną. Przypominasz mi go. Też miał zielone oczy.
Włożyła colę i bułki do torebki.
- Jesteś dobrym człowiekiem. -już miałam zaprzeczyć, ale uciszyła mnie gestem ręki. - Umiem czytać myśli. Każdy z nas coś utracił i zyskał. Ty zyskałaś dobre serce i nie oszykuj mnie. Już jedz. Znajdź go. On zapewno cię kocha.
Kłusem wybiegłam ze sklepu. Lea wybiegłam tuż za mną. Pomogła mi dopchać samochód. Zatankowałam i usiadłam za kółkiem. Poczułam mrowienie w palcach. Ręce mi się trzęsły. Powolo włożyłam klucze do stacyjki. Pomachałam Lea'i i wyjechałam ze stacji.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/aś? Pozostaw po sobie komentarz. To motywuje do dalszej pracy i cieszy :)
Pierwszy w historii rozdział, który nie kończy się kompletną niewiadomą XD
Rozdział SUPER !!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Dzięki :*
UsuńRozdział świetny ;) trochę szkoda mi Aleca :'(
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny :*
Dzięki i mi osobiście nie żal Alec'a tylko Sky XD
UsuńA ja myślałam, że dostanie prosto między nogi i będzie sopranem śpiewał...
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, rozdział super ^^ Czekam na kolejny, bo robi się jeszcze ciekawiej :D
http://krwawy-dwor.blogspot.com/ <---- nowy rozdział ;)
Chciałam, ale się powstrzymałam i czytałam :*
Usuńświetnie! czekam na nexta proszę Pani od już nie "urywanych w najlepszych momentach" rozdziałów <3
OdpowiedzUsuńNiestety następny to będzie już "urywany w najlepszym momencie" ale postaram się później szybko dodać
UsuńWow!!! Brak słów.
OdpowiedzUsuńDzięki :*
Usuń