Noah odskoczył. Znowu zaatakowałam.
Co się ze mną dzieję?!
Chłopak powoli się ode mnie oddalał. Mówił coś, ale ja nic nie słyszałam. Czułam jak moje oczy się rozszerzają. Moje serce przyspieszyło. Czułam od niego strach. Teraz był tylko zwierzyną.
Tym razem użyłam telekinezy. Rzuciłam nim o blat kuchenny. Ryknął z bólu. A mój mózg opanowywało zwierze. Miałam chęć na niego. Chłopak sięgnął po coś do tyłu. Rzuciłam się na niego. Wystawił drugą rękę z płomieniami. Odepchnęłam ją telekinezą i powoli zaczęłam wykręcać. Widziałam, że ma już szkliste oczy. Pomalutku podeszłam do niego nadal wykręcając mu rękę. Nasze twarze dzieliły milimetry. Potem łapczywie ugryzłam go w szyję z chęcią wyrwania kawałku mięsa.
Wtedy wbił mi strzykawkę w ramię. Na ten dźwięk łamało mi się serce. Przestałam go gryźć. Usłyszałam jego płacz. Brzmiał jak krzyk i płacz tysiąca dzieci. Rozrywał serce. Szczególnie, że płakał przeze mnie.
Puściłam jego rękę. On płakał. Podniósł na mnie wzrok, ale ja go uniknęłam. Wybiegłam z jego domu i pobiegłam przed siebie. Jak mogłam mu to zrobić? Pomógł mi, a ja zaatakowałam. Chciałam go zabić.
Po krótkim czasie zatrzymałam się. Przypomniałam sobie tekst kołysanki, którą śpiewała mi mama.
Mój malutki śpij, śpij, śpij.
Dzisiaj smoki przyśnią się ci
I zabiorą do krainy snów,
Gdzie będziesz szczęśliwym znów.
Wtedy blada noc zamieni się
W złoty dzień
I każdy koszmar zniknie,
A marzenia spełnią się.*
Nawet nie zauważyłam kiedy zaczął padać deszcz. Otworzyłam usta i wpatrywałam się w niebo nade mną. Zamknęłam oczy. Nagle ktoś wziął mnie na ręce. Zobaczyłam te niebieskie oczy, które lśniły w łzach. Przytuliłam Noah'a. Jeszcze troszeczkę płakał. Przytulona do jego torsu zaczęłam płakać jak małe dziecko, jak wtedy, gdy "zmarł" Nath'a.
-Cichutko maleńka.- szepnął mi do ucha.
Wtedy usłyszeliśmy grzmot. Noah cały się spiął.
- Przepraszam. - zaczął.- Za dużo spędziłem w kopalni.- potrząsnął głową i poszedł do domu.
Bardzo długo szliśmy, co wzbudzały moje podejrzenia, że jednak pobiegłam bardzo daleko. Nie powinno go tu być. Zaatakowałam go, a on mi wybaczył i niósł mnie do swojego domu. Byłam wściekła na siebie za to kim byłam. Zsunęłam się z jego ramion na ziemię. Próbował mi pomóc, ale ja odtrąciłam jego rękę. Leżałam na mokrej ziemie łkając.
O uszy obił mi się grzmot. Spojrzałam w górę na Noah'ego, który wpatrywał się w niebo za nim. Był przerażony. Powoli odwrócił wzrok na mnie.
-Posłuchaj Sky. Błagam ogarnij się i pozwól mi cię zanieść do mnie. Ta burza się nasila. Blag...-przerwał, gdy spojrzał przed siebie.
Odwróciłam się na drugi bok. Jakieś dwadzieścia metrów przede mną stał wilk. Za nim widziałam zarys domku. Byliśmy blisko, a jednocześnie daleko. Powoli wstałam i stanęłam obok Noah'ego.
-Sky.- szepnął.
Odwróciłam do niego głowę.
-Teraz pada deszcz.- odezwał się tak samo cicho.- Ogień nic nie wskóra. Musisz użyć telekinezy. Dasz radę.
Spojrzałam na wilka, który już powolnym krokiem zmierzał w naszym kierunku.
-Zatkaj uszy.- szepnęłam.
Sama nie wiedziałam co chciałam zrobić. Ale zrobił to co mu kazałam.
Stanęłam twarzą w twarz z wilkiem. Zamknęłam oczy. Czułam duże, gorące krople deszczu na skórze, jak wiatr kołysał moimi włosami, jak trawa łaskotała moją skórę. Wyciągnęłam ręce przed siebie w stronę wilka i otworzyłam oczy.
Wtedy stało się coś, co nawet ja nie umiałam wytłumaczyć.
Drzewa z tyłu jakby zawyły i wiatr o mało mnie nie powalił. Wilk zatoczył się parę razy, a później pobiegł. Kruki leciały w jego stronę, ale nie pięć, tylko całe stada, jakie latały nad naszymi domami. Biegł desperacko, ale dogoniły go. Szarpały go. Widziałam krew. Podniosłam ręce trochę wyżej i ptaki poleciały do góry, a wraz ze sobą zabrały wilka. Ten jeszcze szarpał się w powietrzu, a później opadł na ziemię.
Stanęłam jak wryta. Opuściłam ręce, a kruki odleciały. Noah stanął przede mną. Był cały mokry od deszczu. Szliśmy w ramie w ramie do domku. Wtedy to zauważyłam. Skrzywiał się cały czas z bólu. Nie.
Weszliśmy do domu. Obok nas tworzyły się kałuże. Wszystkie rzeczy były porozwalane. Zmasakrowane. Przeze mnie. Usiadłam na podłodze. Noah obok mnie.
-Czemu ty w ogóle mi pomagasz?- spytałam szeptem.
Potrząsnął głową.
-Każdy ma ataki.- powiedział ze spokojem.- Co jakieś trzy miesiące. Ale po podaniu "leku" uspokajamy się i wraca człowiek.
-Lek?- spytałam zdziwiona.
Przytaknął.
-W bazach rozdają.- odpowiedział.- Nie myśl sobie, że nas jest mało. Fear'owie to 20% ludzkości. Nie jest nas tak mało. W każdym kraju jest oddzielna baza główna. Sky my tworzymy nowe społeczeństwo. Tam pod ziemią.
Wskazał na podłogę.
-Każda baza jest pod ziemią. Zapewne byłaś w jednej. Każdy "młody" Fear trafia albo do bazy, albo do agencji. Mam nadzieję, że trafiłaś do tego drugiego. Nie tak jak ja.- spojrzał na mnie.
Wstał i podszedł do okna.
-Spotkałaś osobę, która mnie wyzwoliła z agencji. Lea. Spotkałaś ją na stacji. Zadzwoniła do mnie, że w moim kierunku zmierza młody Fear. To byłaś ty. Jakby co to mamy bezpieczną linie, którą do siebie dzwonimy i przekazujemy informacje.- powiedział.
Wtedy mnie olśniło. Baza. Tam może być Nath. Boże, muszę się do niego dostać.
-Noah, gdzie jest najbliższa baza?- spytałam.
Odwrócił się do mnie.
-Dwa kilometry stąd.
Moje serce stanęło.
Tam jest Nath!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/aś? Pozostaw po sobie komentarz. To motywuje do dalszej pracy i cieszy :)
* Kawałek kołysanki mojej kochanej przyjaciółki XD
Przepraszam, że tak długo nic nie dodałam. Są dwa powody 1. Zakochałam się w 5sos i cały czas ich słuchałam i nie mogłam nic innego robić. 2. Moja wena umierała.
A teraz dziękuję za 3300 wyświetleń!
I ostatnie. Następny rozdział może pojawi się jutro lub we wtorek (wena się wykurowała), a później wyjeżdżam do zadupia bez internetu, więc na pewno nie będę miała jak napisać rozdziału, później jadę do Finlandii i do zobaczenia dopiero we wrześniu :(
Bardzo długo szliśmy, co wzbudzały moje podejrzenia, że jednak pobiegłam bardzo daleko. Nie powinno go tu być. Zaatakowałam go, a on mi wybaczył i niósł mnie do swojego domu. Byłam wściekła na siebie za to kim byłam. Zsunęłam się z jego ramion na ziemię. Próbował mi pomóc, ale ja odtrąciłam jego rękę. Leżałam na mokrej ziemie łkając.
O uszy obił mi się grzmot. Spojrzałam w górę na Noah'ego, który wpatrywał się w niebo za nim. Był przerażony. Powoli odwrócił wzrok na mnie.
-Posłuchaj Sky. Błagam ogarnij się i pozwól mi cię zanieść do mnie. Ta burza się nasila. Blag...-przerwał, gdy spojrzał przed siebie.
Odwróciłam się na drugi bok. Jakieś dwadzieścia metrów przede mną stał wilk. Za nim widziałam zarys domku. Byliśmy blisko, a jednocześnie daleko. Powoli wstałam i stanęłam obok Noah'ego.
-Sky.- szepnął.
Odwróciłam do niego głowę.
-Teraz pada deszcz.- odezwał się tak samo cicho.- Ogień nic nie wskóra. Musisz użyć telekinezy. Dasz radę.
Spojrzałam na wilka, który już powolnym krokiem zmierzał w naszym kierunku.
-Zatkaj uszy.- szepnęłam.
Sama nie wiedziałam co chciałam zrobić. Ale zrobił to co mu kazałam.
Stanęłam twarzą w twarz z wilkiem. Zamknęłam oczy. Czułam duże, gorące krople deszczu na skórze, jak wiatr kołysał moimi włosami, jak trawa łaskotała moją skórę. Wyciągnęłam ręce przed siebie w stronę wilka i otworzyłam oczy.
Wtedy stało się coś, co nawet ja nie umiałam wytłumaczyć.
Drzewa z tyłu jakby zawyły i wiatr o mało mnie nie powalił. Wilk zatoczył się parę razy, a później pobiegł. Kruki leciały w jego stronę, ale nie pięć, tylko całe stada, jakie latały nad naszymi domami. Biegł desperacko, ale dogoniły go. Szarpały go. Widziałam krew. Podniosłam ręce trochę wyżej i ptaki poleciały do góry, a wraz ze sobą zabrały wilka. Ten jeszcze szarpał się w powietrzu, a później opadł na ziemię.
Stanęłam jak wryta. Opuściłam ręce, a kruki odleciały. Noah stanął przede mną. Był cały mokry od deszczu. Szliśmy w ramie w ramie do domku. Wtedy to zauważyłam. Skrzywiał się cały czas z bólu. Nie.
Weszliśmy do domu. Obok nas tworzyły się kałuże. Wszystkie rzeczy były porozwalane. Zmasakrowane. Przeze mnie. Usiadłam na podłodze. Noah obok mnie.
-Czemu ty w ogóle mi pomagasz?- spytałam szeptem.
Potrząsnął głową.
-Każdy ma ataki.- powiedział ze spokojem.- Co jakieś trzy miesiące. Ale po podaniu "leku" uspokajamy się i wraca człowiek.
-Lek?- spytałam zdziwiona.
Przytaknął.
-W bazach rozdają.- odpowiedział.- Nie myśl sobie, że nas jest mało. Fear'owie to 20% ludzkości. Nie jest nas tak mało. W każdym kraju jest oddzielna baza główna. Sky my tworzymy nowe społeczeństwo. Tam pod ziemią.
Wskazał na podłogę.
-Każda baza jest pod ziemią. Zapewne byłaś w jednej. Każdy "młody" Fear trafia albo do bazy, albo do agencji. Mam nadzieję, że trafiłaś do tego drugiego. Nie tak jak ja.- spojrzał na mnie.
Wstał i podszedł do okna.
-Spotkałaś osobę, która mnie wyzwoliła z agencji. Lea. Spotkałaś ją na stacji. Zadzwoniła do mnie, że w moim kierunku zmierza młody Fear. To byłaś ty. Jakby co to mamy bezpieczną linie, którą do siebie dzwonimy i przekazujemy informacje.- powiedział.
Wtedy mnie olśniło. Baza. Tam może być Nath. Boże, muszę się do niego dostać.
-Noah, gdzie jest najbliższa baza?- spytałam.
Odwrócił się do mnie.
-Dwa kilometry stąd.
Moje serce stanęło.
Tam jest Nath!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/aś? Pozostaw po sobie komentarz. To motywuje do dalszej pracy i cieszy :)
* Kawałek kołysanki mojej kochanej przyjaciółki XD
Przepraszam, że tak długo nic nie dodałam. Są dwa powody 1. Zakochałam się w 5sos i cały czas ich słuchałam i nie mogłam nic innego robić. 2. Moja wena umierała.
A teraz dziękuję za 3300 wyświetleń!
I ostatnie. Następny rozdział może pojawi się jutro lub we wtorek (wena się wykurowała), a później wyjeżdżam do zadupia bez internetu, więc na pewno nie będę miała jak napisać rozdziału, później jadę do Finlandii i do zobaczenia dopiero we wrześniu :(
Ha ha, miałaś podobny problem co ja teraz - znalazłam na youtubie takich dwóch wokalistów i choć mają tylko po jednej piosence, nie mogę przestać słuchać. Chyba mam obsesję ;-; To wszystko przez te animowane teledyski (uwielbiam takie xd)
OdpowiedzUsuńA teraz do rozdziału: uuuu, mega! No i oby w końcu Sky spotkała znowu Natha <3 Już się nie mogę doczekać kolejnego :)
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Weny to ja teraz naprawdę potrzebuje XD Dzięki :*
UsuńDo Finlandii powiadasz ? Trochę spokoju będzie :* :D
OdpowiedzUsuńA rozdział bardzo fajny <3
Dzięki :*
UsuńNareszcie!
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam...rozdział świetny!
Weny życzę i zapraszam do siebie wolfnatureblog.blogspot.com
Rozdział świetny, nie ma co ;) życzę jak najwięcej weny oraz udanego wyjazdu ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D jak znajdziesz chwilę to wpadaj do mnie http://byidealnie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKocham! Kocham! Kocham! <3
OdpowiedzUsuńps. czemu tacy idealni chłopcy są tylko w książkach i innych wymyślonych światach? ;/
Hej :D nominowałam Cię do LBA
OdpowiedzUsuńMega *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie *.*
Weny :*
Nominowałam cię do LBA i zapraszam do siebie :)
Izzy ^.-