wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 3

   -Nathan, wyjaśnij o co do cholery chodzi.- warknęłam.
   Nie mógł oderwać wzroku od ekranu laptopa. Przegryzł wargę. Wyglądał jakby zaraz miał zemdleć. Walnął o blat.
   -Niech ktoś mi to wyjaśni do cholery!-krzyknął. Był chyba bardziej wściekły ode mnie.
   -Dobra oprócz tego, że mamy ten sam gatunek to nie ma nic dziwnego, prawda?- powiedziałam.
   Potrząsnął głową. Był załamany szczerze nie wiem czym. Ten okropny pokój wyglądał jeszcze gorzej niż kiedy przyszłam.
   -Pamiętasz, jak powiedziałem ci, że jest nas szóstka, a powitała cię tylko piątka?- zapytał.
   Przytaknęłam.
   -Thomas pojechał na "misję" i nie wrócił. Jest z nas najstarszy, ma 26 lat i jest dla nas jak ojciec, a raczej był.- głos się mu załamał. To było jasne, on go nie miał.- On jest jakby to powiedzieć... no naszym szefem i bardzo go szanujemy ale ostatnio... zaczął się z nami kłócić. Nigdy takli nie był i jeśli ci coś zrobi...
   -Co?!- krzyknęłam.
   -Będzie ogromnie zły, że cię tu sprowadziliśmy. On może się posunąć do wszystkiego. Uwierz, znam go za długo, żeby teraz milczeć. Błagam zostań w swoim pokoju na jakiś czas. Boję się, że zrobi to co z May...
   -Kim?
   - May. Była nową. Thomas ja pobił na naszych oczach i nikt nie drgnął. To było straszne ale nikt się nie odważył... miała 14 lat. Teraz może być kimkolwiek, narkomanem, prostytutką, dosłownie całym świtem.
   -Myślisz...
   -Tak. Jesteś nowa. Masz 17 lat. Każdy się go boi, a ty powinnaś najbardziej. On jest tyranem. Nigdy mu nie ufaj. Może kiedyś był dla nas ojcem ale teraz... Trzymaj się od niego z daleka.- wstał. Podłą mi rękę. Ścisnęłam ją i wstałam. Byłam za blisko niego. Nasze twarze dzieliły milimetry.
   Odwrócił się i wyszedł w pokoju. Poszłam za nim. Zaprowadził mnie do małego mieszkanka. Łazienka, mały salonik, łóżko, biurko, szafa pełna ubrań. Pewnie Lucy albo Sam je przyniosły, kiedy Nathan prze prowadzał badania. Obok drzwi stały pudła moich rzeczy. Skąd?!
   -Kiedy byłaś w szpitalu Luke po nie poszedł. Podszył się pod jakiegoś faceta, który miał to wywozić.- uśmiechnął się do mnie.- Witaj w nowym domu. Odpocznij, jutro uczymy się latać.
   Popatrzyłam na niego z przerażeniem. On nie żartował. Będzie mnie uczył latać tylko gdzie?
***
   Gdzieś o ósmej rano przyszedł po mnie Nathan. Naprawdę nie żartował. Będzie mnie uczyć wszystkiego co powinnam wiedzieć o ptakach i o sobie.
    Jechaliśmy tym przeklętym szybem na górę. Słońce poraziło moje oczy, Zamknęłam je. Nagle Nathan wyrzucił mnie do góry aż tak, że stałam na chodniku obok szybu. Ale on był silny. Później sam z niego wyskoczył.
   -Dobra. Musisz zmienić się w Fear'sa. Pomyśl, że jesteś ptakiem.- powiedział.
   Zamknęłam oczy. Poczułam mrowienie na całym ciele. Kiedy otworzyłam oczy byłam ptakiem, a dokładniej orłem czarnym czy jak to mówił Nathan. Popatrzyłam w jego stronę. On też się zmienił. Był pięknym orłem.
   -Możemy mówić ludzkim głosem.- powiedział. Wzniósł się w niebo. Poleciałam za nim. Sama nie wiem jakim cudem pofrunęłam i dlaczego się unosiłam w powietrzu ale jakoś skupiłam się na sylwetce Nathana.
   Czułam się wolna jak nigdy. Przelecieliśmy całe miasto. O dziwo nikt nie zainteresował się wymarłym orłem czarnym, który latał nad ich głowami. W duchu się uśmiechałam, jak i na zewnątrz. Kiedy opadałam na okolice magazynu i bazy Nathan już stał przy studzience i czekał na mnie. To było naprawdę słodkie. Podeszłam do niego. Uśmiechał się od ucha do ucha.
   -Brawo. Jesteś niesamowita... znaczy najszybciej się tego nauczyłaś.- powiedział. Zarumienił się. Otworzył studzienkę i mnie wpuścił. Jechaliśmy jak zwykle, chociaż to mój trzeci raz.
   - Musisz wiedzieć, że nie jesteśmy jakimiś... magicznymi stworzeniami tylko efektem ubocznym pewnego eksperymentu.- powiedział. -Później ci opowiem. Zaraz jest kolacja. Ciekawe co Sam wykombinowała. 
   Sam i ostre noże, stalowe patelnie i garnki, rozgrzane do czerwoności czajniki... co ja takiego zrobiłam?
   Tuż przed szybem stał zdenerwowany Dylan. Wyglądał jakby sikał się za łóżko Nathana i to cztery razy.
   -Nathan. Thomas przyjechał.- ledwo wykrztusił.
   Nathan zbladł. To co zrobił Thomas naprawdę musiało być okropne. Wziął mnie na ręce i pobiegł do mojego pokoju. Zastanawiałam się gdzie jest Thomas. Nathan położył mnie na łóżku. 
   - Posłuchaj mnie. On... naprawdę będzie wściekły i lepiej żebyś udawała, że jesteś nieprzytomna.- powiedział. 
   Położyłam się i zamknęłam powieki. Bałam się co będzie dalej. Nagle usłyszałam kłótnie na korytarzu. Mój oddech stał się szybszy. Weszli do mnie.
   - Dla niej ryzykowałeś życie?!- to był Thomas. Jego głos był szorstki. Wziął moją rękę i pewnie próbował pokazać Nathanowi moje wiotką ręce. Potrząsnął ją.- Jak?! Co ona do licha dla ciebie znaczy?! To zwykła dziewczyna!
   -To tak jakbyś powiedział, ze mam 50 lat i jestem narkomanem i nigdy nie byłem Fear'sem. Człowieku opanuj się!- tym razem to był Nathan. - To Fear! Jedna z nas. Mnie... Sam czy Dylana nie zostawiłeś... Dałeś nam schronienie. Jesteśmy za to wdzięczni ale... jedna osoba nie oznacza kłopotów! Jest jedną z nas, po prostu. Daj jej spokój. Jak się obudzi zawołam cię.
   -A tylko nie zawołaj.- pogroził Thomas.
   Usłyszałam zatrzaskujące się drzwi i otworzyłam oczy. Nathan siedział obok mnie. Schował twarz w dłoniach. Był zdruzgotany. Położyłam rękę na jego ramieniu. Popatrzył na mnie. Był bliski płaczu.
- Dziękuję.- powiedziałam.
- Nie wybaczyłbym sobie, jeśli by cię skrzywdził.- powiedział łamiącym się głosem.- To ja cię tu sprowadziłem. Czuję się za to odpowiedzialny. za to co stało się z May też... Dobra trzeba ci wyjaśnić czym jesteśmy i takie tam.
   -Nie. Jesteś zmęczony. Powinieneś się położyć i zasnąć.  
   - Dobra ale mogę... tutaj? Tylko coś ci wyjaśnię ok?
   -Na pierwsze się zgadzam ale lepiej się nie męcz i śpij. Ja się rozpakuję.
   Wstałam i podeszłam do pudeł. Przynieśli moje farby, płótna i nawet płyty.
   -Fear'si to efekt uboczny pewnego eksperymentu. Na początku chcieli stworzyć jakby...- szukał odpowiedniego słowa.- Anioły ale coś poszło nie tak i powstaliśmy my, Fear'si.
   Odwróciłam się. Stał tuż przede mną.
   -Każdemu z nas wszczepili geny innego ptaka.- kontynuował.- Twoi rodzice wcale nie musieli być Fear'sami, żebyś ty się nim stała. Wystarczyło, że mieli chociaż połowę tych genów i wtedy urodzi się  Fear. Eksperyment powstał tuż przed pierwszą wojną światową, a że minęło, aż tyle czasu geny zaczęły się łączyć w całość.
   Usiadłam na łóżku. Nathan obok mnie.
   -Oprócz tego, że umiemy się zmieniać w ptaki i mamy prawą rękę w piórach, każdy z nas ma jakąś nadzwyczajną moc. Sam słyszy z niewyobrażalnych odległości, Luke jest niesamowicie inteligenty, Lucy ma moc nad elektrycznościom...
   A ja mam telepatie...- dokończył w moich myślach.
   Popatrzyłam na niego. Na jego pięknej mordzie widniał szeroki uśmiech. Czekaj... pięknej?!
   -A co mam ja?- zapytałam.
   -To się okaże. Nasze moce pojawiły się parę dni po przemianie.- wyjaśnił.- I jeszcze jedno. Umiesz gotować?
   -No jasne. W każdy weekend robiłam jedzenie dla rodziny. A co?
   - Żaden chłopak nie umie gotować, Lucy przeraźliwie boi się gorąca, a Sam gotuje jakby ktoś ją przejechał. Od teraz gotujesz.
   Wstał i machnął ręką, żebym za nim poszła. Zrobiłam to. Na korytarzu było czuć spalenizną. To Sam. Weszliśmy do kuchni. Byli tam wszyscy, dosłownie. Thomas patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. Podszedł do mnie i walnął z całej siły w szczękę. Padłam na podłogę. Usłyszałam protesty Nathana. Ale Thomas kopnął mnie w brzuch i już nic nie słyszałam...

11 komentarzy:

  1. Ej! Dlaczego on to zrobił?? Od dzisiaj oficjalnie nie lubię Thomasa.
    czekam na nexta i życzę weny ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :* W następnym też trochę się będzie działo ;)

      Usuń
  2. Z każdym rozdziałem coś nowego, coś ciekawszego... Super! :D
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i sama też nie mogę się doczekać reakcji, waszej reakcji po następnym rozdziale XD

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Ja też oficjalnie nie lubię Thomasa. Ormiani, jeszcze na nic takiego nie trafilam. Nie mogę się doczekać, kiedy będzie następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* W piątek postaram się napisać czwarty rozdział i wrzucić ;)

      Usuń
  5. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Jesteś świetna! Pisz dalej! Zapraszam też do siebie: http://dalsza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :D Och, Thomas.. Jak mogłeś!!! Nie lubie Cię, Thomas ;) Opowiadanie ogólnie świetne, czekam na next :) Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń