środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 6

   Popłakałam się jak to pisałam ;-;

   Dokładnie trzy strzały. Nath wbiegł przede mnie. Chciałam się drzeć, ale zakrył mi usta ręką. Wyszedł z pokoju. Ręką pomachał, żebym wyszła. Wybiegłam z niego. W salonie leżeli martwi rodzice, a obok pół żywa Annie. Już biegłam do niej, kiedy na mojej drodze wyrósł jakiś człowiek w bronią w ręce. Odsunęłam się. Przede mną stanął Nath. Zresztą jak zawsze.
   Nic nie mów.- powiedział do mnie w głowie.- To chyba rząd.
   Niestety się nie mylił. Facet wycelował w Natha. Nic innego nie widziałam, tylko lufę wycelowaną w Natha. Podniósł ręce na znak poddania się. Facet nie zareagował. Czekaj... to on zastrzelił moich rodziców! Wyszłam zza Natha i wycelowałam w niego. Ale zanim wystrzelił w górę strzelił do Natha. Prosto w bok. Krzyknął tak głośno, że myślałam, że krzyczy tysiącu mężczyzn. Chciałam uciekać, ale Nath, Annie i ten facet. Leżał na podłodze i wił się z bólu. Podeszłam do niego, wzięłam jego pistolet i w niego wycelowałam.
   -Kim jesteś?- powiedziałam.
   Nigdy nie czułam takiej nienawiści do drugiej osoby. Na szczęście w pistolecie były jeszcze naboje.
   -Frank McGraffer z specjalnej grupy, która zajmuję się takimi jak wy.- nastąpiłam mu na gardło. Jęknął z bólu.- Jest was więcej niż myślicie. Eksperyment się nie powiódł...
   Przerwał, bo usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk mojej siostry. Zmienia się, oczywiście jeśli przeżyje.
   -Ale mogę obiecać, ze będziecie tacy jak dawniej.- tym razem przerwał wrzask Natha. Przecież oni są postrzeleni.
   -Ostatnie pytanie. Gdzie jest wasza baza?
   -Na zachód stąd. Na granicy w Kanadą. Jest tam las, a w środku niego nasza baza.- powiedział.
   -Dziękuję.- powiedziałam i pociągnęłam za spust. Otwór w jego czaszce przyprawiał mnie o mdłości.
   Podbiegłam do Annie. Była cała we krwi.Zaczęłam płakać. Pogłaskała mnie po policzku. Pociągnęłam nosem.
   -Wszystko będzie dobrze.- powiedziałam.
   -Ty żyjesz.- wyszeptała. Czuję, że ją tracę.- Kocham cię.
   -Ja ciebie też.- odpowiedziałam tym samym cichym tonem.
   Była silniejsza ode mnie. Moja mała dwunastoletnia siostrzyczka. Już wcale nie taka mała. Nagle przestałam czuć jej oddech na skórze, nie czułam tętna, nie słyszałam jej malutkiego serca. Jej głowa opadła. NIE!
   Płakałam. Nath... też leżał we własnej kałuży krwi. Podniosłam go. Na jego twarzy znowu pojawił się ten krzywy uśmiech. Czekaj... ja nigdy nie widziałam go z uśmiechem na twarzy. Dobra później się tym zajmiemy.
   -Dasz radę lat...- przerwał mi pocałunkiem. Był delikatny i krótki. Nikt nie dał mi większej nadziei  Wyjęłam jego komórkę i zadzwoniłam do Sam. Odebrała od razu.
   -Halo?
   -Jesteśmy u mnie, Nath jest postrzelony, moja rodzina zamordowana i zabiłam jakiegoś kolesia. Przyjedź.
   Rozłączyła się. Słyszałam dudnienie krwi w moich uszach. Nath podpierał się na mnie i patrzył tym hipnotyzującym wzrokiem Nie chciałam na nic innego patrzeć. Jego oczy wyglądały, jakby je ktoś je narysował. Ten grafitowy kolor był piękny. Ja skądś go znałam. Tego blasku w oczach nie da się zapomnieć.
   Po paru minutach do domu wparowała Sam z Dylanem. Byli cali czerwoni. Kiedy Sam zobaczyła całego we krwi Natha prawie zemdlała. Wzięli go.
   -A ty? Mam całego HP na płycie. Jak przyjedziemy obejrzysz.- powiedział Dylan. Ciekawe skąd wie jak bardzo kocham HP.
   -Później przyjadę. Chcę wziąć parę rzeczy.- dopowiedziałam.
   Sam pokiwała głową i niechcący spojrzała na moją rodzinę. Zrobiła się zielona. Pokazała Dylanowi, że czas iść i wyszli. Poszłam do mojego pokoju. Zostały książki, ubrania i podręczniki szkolne. Wszystko co przydałoby się Annie. Na samą myśl o niej zaczęłam płakać. Wzięłam jakoś torbę i pakowałam ubrania i książki. Poszłam do pokoju Annie i wzięłam nasze zdjęcie. Założyłam torbę na plecy. Nie Sky nie rób tego! Ale zrobiłam.
   Wyskoczyłam z okna i zmieniłam się w ptaka. O dziwo torba wtopiła się w moje plecy. Poleciałam do bazy. Pewnie Dylan, Sam i Nath już są w  środku. Poszłam do studzienki i pojechałam na dół. Tym razem nie czekał na mnie komitet powitalny. Słyszałam tylko krzyki dochodzące zza kuchni. Pewnie tam jest szpital.
   Poszłam do siebie i się rozpakowałam. Znaczy rzuciłam rzeczy na łóżko i popędziłam w stronę krzyków. To był Nath. Leżał cały we łzach. To twoja wina.-mówił mi cichy głosik w głowie, ale nie należał do Natha.-Mogłaś tu zostać. Twoja rodzina też zginęła przez ciebie.
   Naprawdę czułam się winna. Nath leżał na łóżku, Sam siedziała obok niego trzymając go za rękę, a Dylan siedział na przeciwko i go "szył". Nath spojrzał na mnie. Krzyki ustały. Sam obejrzała się. Dylan oderwał się od pracy.
   Bałem się...- mówił.-że cię więcej nie zobaczę.
   Serce mnie od tego zabolało. Odwróciłam się i poszłam. Ktoś chwycił mnie za ramię, Sam.
   -Posłuchaj.- powiedziała.- On o niczym innym nie bredził. On krzyczał, bo cię ze sobą nie zabraliśmy. Bał się, że nie żyjesz.
   Odwróciłam się. Miała łzy w oczach.
   -To twoja wina. Ale Nath wyszeptał co zrobiłaś. Dzięki tobie możemy uderzyć ich prosto w serce.
   -Co?- spytałam.
   -Ruszasz na pierwszą misje.

8 komentarzy:

  1. Genialny córko ma :-D wydawalobmjs ie ze czuje emocje Sky.
    Strasznie mi było smutno jak Anie umierała. Nie, poprawka. To była istna masakra.
    Tylko troche szybko Sky zapomniała że preciez ten gościu zamordował jej również rodziców.
    Buziaczki. :-*
    U mnie już 7 rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i szczerze odrzuciłam wszytko z dziennika i pisałam od nowa XD w starej wersji nie ma facia i postrzelonego Natha i ich POCAŁUNKU XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział. Prawie się popłakałam. Kiedy kolejny? Życzę weny :*
    Zapraszam do mnie:
    http://wybrankanocy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Dzięki pewnie po świętach *obchodzę też prawosławne to trochę pewnie poczekacie :/*

      Usuń
  4. I ot było coś :D Aczkolwiek nie chciało mi się płakać. Ciężko mnie doprowadzić do łez xd
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i później o wiele później na pewno doprowadzę cię do łez ;)

      Usuń
  5. Egoistka! Morderczyni! Wspaniała pisarka! ;)
    Nic dodać, nic ująć.
    pozdrawiam i czekam na nexta ;) Ola

    OdpowiedzUsuń