Jak obiecał śpiewał mi całą noc, a przynajmniej puki nie zasnęłam. Obudził mnie około ósmej rano. Za tydzień ta durna misja,a jeszcze muszę przejść jakieś szkolenie. Wstałam, pocałowałam go w policzek.
-A mieliśmy od siebie odpocząć!- zaśmiał się Nath.
-Szczerze nie wytrzymam tego.- powiedziałam z ogromnym uśmiechu i wyszłam.
Mój pokój był w takim stanie w jakim go zostawiłam, czyli okropnym. Później posprzątam. Trzeba tym nieudacznikom zrobić śniadanie. Szybko ubrałam dżinsy i koszule i popędziłam do kuchni. Tym razem nie było tu Luke'a. Co tu im zrobić? Jaki dzisiaj dzień? Piątek. Pięknie, dzisiaj miałam mieć klasówkę z historii. Więc dzisiaj naleśniki. Mama zawsze robiła mi naleśniki, kiedy miałam test. Po pół godziny przeszła zaciekawiona Lucy.
-Co robisz?- spytała.- To pachnie pięknie.
-Dzięki, ale to czysta prościzna. Zaczekaj jeszcze z piętnaście minut.- odpowiedziałam.
-Dobra. To narazie.- wyszła z kuchni.
Dalej robiłam naleśniki nucąc You, my everthing Ellie Goulding. Moja ulubiona piosenka Ellie. Podrzuciłam naleśnikiem na patelni aż wyleciał w powietrze. Jakimś cudem trafił na swoje miejsce, czyli na talerz.Ale nadal nuciłam You, my everthing. Nagle Nath chwycił mnie od tyłu. Wrzasnęłam z zaskoczenia.
-Nath! Ja tu robię naleśniki!- wykrzyczałam. Przy okazji zauważyłam, że kolejny wylądował na talerzu. Odłożyłam patelnie i zgasiłam ogień. Odwróciłam się do niego. Wpadłam mu w ramiona.
-A jednak nie możesz mi się oprzeć.- powiedział. Spojrzałam na niego spode łba. Próbowałam się wyrwać z tego potężnego uścisku, ale mnie nie puścił.- O nie, nie.
Weś się uspokój.- szepnął flirciarskim tonem w mojej głowie.- Ja tylko chce cię pocałować.
Po prostu mnie zatkało. Matko ja przecież tego chciałam. Ale jak mogłam się sprzeciwić tym grafitowym oczom, które chciały patrzeć tylko na mnie, krzywemu uśmieszkowi, który uśmiechał się tylko dla mnie i... Nath'owi, miłości mojego życia.
Pocałował mnie. Inaczej niż zwykle. Piękniej, zwyczajniej. Puścił mnie za szybko. Ja chciałam więcej, ale zaraz przyjdą inni i nie damy rady wytłumaczyć naszej nieobecności. Odsunął się delikatnie. Wyjął talerze i poustawiał na stole. Wszyscy przyszli. Zmusiłam się na uśmiech. Lucy zjadła potężną porcje, czyli pięć. Reszta ze dwa. Sam przez całe śniadanie czytała książkę. A jaką? Tytułem się ze mną nie podzieliła. Wyszłam przed wszystkimi. Chciałam wyjść na zewnątrz. Wzięłam szalik i rękawiczki bez palców.
Wyszłam na korytarz. Nikogo już nie było w kuchni. Przynajmniej nikt nie zobaczy jak wychodzę. A jednak wykrakałam. Ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął do laboratorium. Nie wiem kto to był, ale pożałuje, bo wywaliłam się na twarz. Usłyszałam cichy śmiech. Podniosłam się. Nade mną stała Sam.
-A trening?- zapytała.
No tak misja za tydzień. Powoli wstałam z podłogi i zdjęłam szalik.
-Choć na salę ćwiczeń.- zrobiła w powietrzu cudzysłów.
Sala ćwiczeń była mniej więcej wielkości kuchni. Maty na podłodze, drabinki, worki do ćwiczeń. Wykapana sala gimnastyczna. Stanęłam na środku. Sam na przeciwko mnie.
I tak rozpoczął się trening.
***
Trzy dni treningu z Sam to była czysta katastrofa. Nawet nie wiem na jakiej części ciała nie mam siniaków. Matko bolało mnie wszystko. Dzisiaj miałam z Nath'em.
Poszłam do sali ćwiczeń. Nath siedział na jednym z worków treningowych. Trzymał w ręku mały kamyk. Był gładki, owalny. Idealny do kaczek. Nie pamiętam go. Taa chodziłam z nim dwa lata i nie wiem co to za kamyk. Usiadłam obok niego. Oparłam głowę na jego ramieniu.
- A więc jaka historia kryje się za tym kamykiem?- spytałam.Obrócił mnie do siebie. Westchnął. Zapowiada się długa historia.
-Naprawdę nie pamiętasz?- w jego oczach pojawił się żal. Myślał, że pamiętam.
Stuknęłam sobie w głowę. Naruszona pamięć. Nie pamiętałam wszystkich naszych scen.
- No tak.- na jego buzi pojawił się uśmiech.- Spokojnie. Ja nie wiedziałem, że to ty.- roześmiał się cicho. Uniósł dłoń z kamykiem.- Była zielona szkoła. Pojechała twoja i moja klasa. Mieszkaliśmy w domkach obok. Miałaś takie nieznośne koleżanki, że nie dały ci nigdzie wychodzić. Drugiego dnia wyrwałaś się z domu nad rzekę. Poszedłem za tobą. Byliśmy razem od miesiąca. Pobiegłaś do strumyka. Siedziałaś na poręczy. Myślałem, że chcesz się zabić. Nawet nie wiesz jaki byłem przerażony. Złapałem cię od tyłu i odstawiłem cię obok, ale od razu upadłaś. Byłaś cała we łzach. Myślałem, że zaraz sam upadnę i zacznę płakać.
Przestał na chwilę. Spojrzał w górę i zamknął oczy. Wiedziałam, co się stało. Mojego tatę potrącili. Mama mówiła, że lekarze nie wiedzieli czy przeżyje.
- Postawiłem cię na nogach i wyciągnąłem go.- pokazał kamień.- Podeszliśmy nad brzeg i rzuciłem. Były wspaniałe kaczki.- zaśmiał się.- Poszliśmy znowu na most. Staliśmy chwilę i nagle mnie popchnęłaś do wody, a ja cię pociągnąłem za sobą. Rozumiesz byliśmy cali mokszy.- śmiał się... nie... on płakał.
SUPER! Chociaż nic nie rozumiem XD Nie no, podoba mi się! Next ma być już, teraz, szybko!!!!
OdpowiedzUsuńNiestety nast będzie za dwa tygodnie. Założę się, że po wywiadówce będę miała szlaban XD
UsuńFantastyczny rozdział :3 Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńDzięki ;*
UsuńPróbuję zrozumieć, ale żadna wersja mi nie pasuje ;/
OdpowiedzUsuńMasz wyjaśnić w następnym rozdziale xd
Poza tym to super :D
A tak w ogóle, u mnie też nowy rozdział ;)
Napewno zrozumiecie dlaczego XD
UsuńPS: już przeczytałam. Świetny ;*
no dobra, nie ogarniam czemu płacze..
OdpowiedzUsuńczekam na wyjaśnienia! jak nie teraz to w numerze 9.. ;)
Wszytko wyjaśnię w next XD
Usuń