środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 9

   Ci którzy czekali na akcje się doczekali :) Od razu uprzedzam, ze to najgorszy i najdłuższy rozdział jaki w życiu napisałam :'') Tak naprawdę to dopiero w tym rozdziale zaczyna się akcja.

    Płakał.
   On płakał.
   Nath płakał.
   - Potem chwilę zajęło nam wyjście z wody, ale się śmialiśmy.- mówił przez łzy.- Potem znowu posmutniałaś i wybuchłaś płaczem.- otarłam jedną zabłąkaną łzę na jego policzku. Wziął moją rękę i mocno ścisnął.- Nie wytrzymałem... musiałem. Pocałowałem cię.- cały czas trzymał moją rękę przy policzku.- Uśmiechnęłaś się wtedy. Był to drugi raz.
   Wybuchł płaczem. Wzięłam jego twarz w dłonie.
   -Nath...- powiedziałam.
   Uciszył mnie ręką. Przyłożył ją do moich ust.
   -Nic nie mów. Jak to było?- powiedział do siebie.- A. Nie marz...- zmusił, żebym na niego spojrzała.-Bądź marzeniem.
   Pocałował mnie. Nie wiem, które z nas poczuło się po tym dobrze.
   Puściłam go. Nath cały czas płakał.
   -Dlaczego płaczesz?- zapytałam prosto z mostu.
   Uśmiechnął się.
   -To okrutne.- powiedział.- Wybory naszych przodków nie pozwalają nam na normalne życie. Oni o nas nie pomyśleli. Mieliśmy być bronią w ich rękach. Teraz my musimy cierpieć. Oni dali nam najgorsze dzieciństwo jakie ktokolwiek mógł dostać.
   -Nie.- spojrzał na mnie. Nadal miał w oczach łzy. Zaczęłam głaskać go po jego piórach.- Co prawda przez nich straciliśmy cząstkę siebie, ale... dali nam nowe możliwości. Chyba żadne z naszych znajomych nie umie latać, ani nie mają nadprzyrodzonych zdolności.
   Własnie dlatego cię kocham. Jesteś dla mnie największą otuchą. Błagam nie zostawiaj mnie. A tak szczerze to ten "trening" ma za zadanie pokazanie ci taktyki, a ją możemy przestudiować w pół godziny, czyli to była tylko wymówkę, żeby cię gdzieś wyciągnąć.
   Dla mnie. Rzuciłam się na niego. Upadliśmy na podłogę. Zaczęliśmy się śmiać.
   Może teraz potajemnie pójdziemy do mojego pokoju?
   Pokiwałam głową. Wiedziałam dlaczego mówił od razu mi do głowy. Sam mogła być wszędzie.
   Tylko ani słowa Sam.
   Pocałowałam go w policzek i wstałam. Ruszyłam do drzwi. Nagle Nath wziął mnie od tyłu i podniósł mnie. Wyniósł mnie. Usłyszeliśmy śmiech Sam z kuchni.
   Zmiana planów. Idziemy na miasto.
   Wziął swoją bluzę i podał mi moją. Weszliśmy do szybu. Jak zawsze zakurzony i cuchnący. Nath objął mnie ręką. Wtulił się w moje włosy. Zamknęłam oczy. Chciałam by ta przejażdżka trwała wiecznie. Zatrzymaliśmy się. Otworzył właz i wyszliśmy. Założyłam bluzę. Spojrzałam na Nath'a. Patrzył na zachodzące słońce. Było piękne.
   -Chciałbym gdzieś cię zabrać, ale nasze możliwości to tylko kawiarnia i kino. A nie wiem co grają- uśmiechnął się lekko do słońca.
   Przegryzłam wargę.
   -A nie ma czegoś takiego jak dach?- zapytałam chwytając go za rękę. Ścisnął ją.
   -No to lećmy! - krzyknął i wyskoczył do biegu. Pobiegłam tuż za nim i zmieniłam się w orła.
   Zmiana wyglądała następująco. Włosy zmieniały się w pióra powoli obrastając całe ciało. Kurczyły się nogi i ręce stawały się skrzydłami, a ubrania po prostu znikały, szczęka robiła z siebie dziób i byliśmy ptakami. 
   Moja i Nath'a trwała najdłużej. Byliśmy największymi ptakami. 
   Mój drugi raz. Pędziłam ku hangarowi. Miał bodajże dziesięć pięter. Pod nami biegły ulice. Ludzie wyglądali jak mrówki. Tylko w takich chwilach czułam się naprawdę wolna. Kompletnie wolna. Żałuj, że nigdy nie będziesz latać. To uczucie jest jak wypicie pięciu puszek napoju energetycznego i skakanie na bandżi w jednym.
   Wylądowaliśmy na dachu hangaru. Natomiast przemiana w człowieka to zamiana na odwrót. Usiedliśmy na krawędzi dachu. Patrzyliśmy na zachodzące słońce. Oparłam głowę o jego ramię.
   -Mogę się o coś spytać?- zapytałam.
   Pokiwał głową.
   -Dwie sprawy. Czy można jakoś wykryć, że jest się Fear'em i jak to możliwe, że tydzień temu leżałeś w łóżku z raną postrzałową w boku, a teraz możesz robić co zechcesz?
   Uśmiechnął się.
   -Najpierw odpowiem na drugie.- mówił.- Yyy... Fear'y bardzo szybko się regenerują. Ale złamania umieją robić wielkie szkody.
   -Kości... do latania.- przerwałam mu.
   -Dokładnie. Wiesz, że niektóre złamania można u nas leczyć nawet rok.- zrobił zdziwioną minę.
   Wtuliłam się w jego rękę.
   -A druga...- zastanowił się.- Tak. Podwiń nogawkę albo w ogóle zdejmij spodnie.
   Wybłuszczyłam na niego oczy.
   -Nie będę przy tobie się rozbierać!- krzyknęłam. Podwinęłam nogawkę.
   -Mam nadzieję, że będzie to widać.- powiedział półgłosem.
   Dotknął mojej skóry po zewnętrznej stronie piszczela. Przeszedł mnie dreszcz. Moja noga była lodowata, a jego ręka gorąca jak lawa. Pojechał od kostki w górę aż do połowy uda, na którym skończyłam podwijanie spodni. O dziwo jechał palcem po prostej linii. Aż spojrzałam na nogę. Było na niej lekkie wgniecenie. Może głębokości pół milimetra, ale widoczne. Dotknęłam wgłębienia, które było linią, Przejechałam przez całą nogę, aż spotkałam rękę Nath'a. Chwycił moja rękę.
   -Jedyny objaw to te wgniecenie.- zaczął odwijać nogawkę.- Pod nią rozwijają się komórki odpowiedzialne za Przeminę i za to, że jesteśmy Fear'ami.
   Nie mogłam w to uwierzyć. Jedynie to było objawem. Patrzyłam w słońce. Po prostu nie do wiary.
   -Kiedy Sam zmieniła się w Fear'a, Luke badał mnie czy nie ma jakichko...- przerwał mu ogromny wstrząs. Czekaj... tu nigdy nie było trzęsień! Baza...
   Zanim zdążyłam skończyć tą myśl Nath był już w powietrzu. Skoczyłam za nim. Dotarliśmy na miejsce w parę minut. Nath popędzał mnie. Wskoczyliśmy do szybu. Dobrze, że jeździł tak szybko. Gdy weszliśmy do środka wszystko stało w ogniu. Nath był przerażony. Pobiegł przed siebie, a konkretniej do pokoju Sam. Oglądał się co parę chwil czy jeszcze biegłam za nim. Wpadliśmy do jej pokoju. Nie było jej. Nath odetchnął z ulgi. Ewakuowali się.
   Nath wziął mnie za rękę i pobiegliśmy na koniec korytarza. Usłyszeliśmy ciężkie kroki kilkunastu osób. Żołnierze. Pociągnął mnie do jakiegoś małego pomieszczenia. Były w nim szczotki, mopy i środki czystości. Schowek. Nath zamknął drzwi od środka. W środku było kompletnie ciemno nie licząc smugi światła od ognia w szparze między drzwiami, a podłogą.
   Nic nie mów. Cokolwiek się stanie wiedz, że cię kocham. 
   Łzy napływały mi do oczu. Wtuliłam się w niego.
   Nigdy nie przestałem cię kochać. Nawet jak nie wiedziałem, że to ty. Nie pamiętasz co powiedziałem na twój widok?
   Pamiętam.
   Co oni ci zrobili?
   On zawsze mnie kochał, ale o tym nie wiedział.
   Kocham cię
   Usłyszałam kroki za drzwiami. Wyważyli drugie wejście. Odsunęłam się od niego. Złapałam go za rękę. Staliśmy tak chwilę. Kroki stanęły przed drzwiami.
   Pamiętaj, kocham cię.
  Wyważyli drzwi.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytałeś/aś? Pozostaw po sobie komentarz. To motywuje do dalszej pracy i cieszy :)

9 komentarzy:

  1. Jest napisany dwa razy ten sam fragment, jakby coś.
    A tak do treści to... Oni nie mogą ich rozdzielić! ;____;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, ale napisałam akcja dopiero się zaczyna ;)

      Usuń
  2. kurde. kurde. kurde. że co?
    pisz szybko nexta! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Popłakałam sie ;-; nie niem co jeszcze napisać to takie smutne, piękne i cudowne!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I liczę że rozdział będzie szybciej niż w moje urodzinki xD <3 Buźki
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno trafiłam na twojego bloga i muszę przyznać że jest genialny!
    Kiedy next?
    Ps. Czy to jest twój pomysł czy na podstawie jakieś książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło cie tu powitać. Od razu mówię, że się dopiero rozkręcam. Jutro lub w poniedziałek i jest to w 100% mój pomysł. Wiąże się w tym długa historia XD Dziękuję ;*

      Usuń
  5. Uwielbiam twojego bloga więc nominuje cię do LBA, więcej tutaj:
    http://nocnilowcy.blogspot.com/2015/04/liebster-award-blog_24.html

    OdpowiedzUsuń